“Mięsne” nazewnictwo zakazane dla francuskich producentów roślinnych

Z końcem czerwca we Francji został wprowadzony zakaz wykorzystywania terminologii właściwej dla sektorów tradycyjnie kojarzonych z mięsem i rybami w odniesieniu do niektórych roślinnych alternatyw dla mięsa.

Oznacza to, że od 30 czerwca rodzimi producenci nie będą mogli korzystać z „mięsnych” nazw takich jak „nuggetsy”, „stek”, „boczek” czy nawet „kiełbasa” do określania produktów na bazie białka roślinnego. Rozporządzenie nie obejmuje natomiast roślinnych alternatyw dla mięsa importowanych do Francji. Część francuskich producentów roślinnego mięsa wskazuje na podcinanie skrzydeł dynamicznie rozwijającej się kategorii i deklaruje przeniesienie produkcji do sąsiednich krajów. Ponadto rozporządzenie nie ujmuje w zakazie możliwości wykorzystania nazwy „burger” w odniesieniu do roślinnego mięsa. Odnoszę wrażenie, że roślinne burgery zakorzeniły się dość mocno w naszej świadomości, dlatego nie zostały włączone w zakaz, by nieco „zmiękczyć” jego wydźwięk. 

Obostrzenie jest wybiórcze i z pewnością spowoduje trochę bólu głowy wszystkim firmom produkującym roślinne mięso. Utrudni też dalsze swobodne oswajanie się z bardziej zrównoważonymi sposobami produkcji żywności masowym konsumentom, zwłaszcza w dość konserwatywnej „spożywczo” Francji. Niemniej jednak należy zauważyć, że podobny zakaz na poziomie UE tyczy się roślinnych alternatyw dla nabiału i w nikłym lub żadnym stopniu nie przyczynił się on do zahamowania wzrostu sprzedaży produktów w tej kategorii. 

Aneta Korytowska, starsza specjalistka ds. Prawa Żywnościowego w One Day More (polska marka produktów roślinnych), zauważa: Podejście ustawodawcy francuskiego wydaje się być daleko zachowawcze. Obecnie obowiązujące przepisy unijne i krajowe w klarowny sposób regulują zasady nadawania nazw środkom spożywczym. Podstawową zasadą jest, aby nazwa produktu nie wprowadzała konsumenta w błąd. Bardzo ważne, aby nazwa nie wywoływała u konsumentów niezgodnych ze stanem rzeczywistym oczekiwań co do charakteru i jakości środka spożywczego. Właściwe i rzetelnie nazwane roślinne zamienniki mięsa z uwagi na swój wygląd, teksturę i smak mają być alternatywą ich mięsnych odpowiedników, stąd brak użycia określeń typu kiełbaska, czy burger może wprowadzić dezorientację klienta co do właściwości produktu.

Dodajmy, że tak jak w oczach konsumentów napój roślinny będzie mlekiem roślinnym, mało prawdopodobne jest, by roślinne kiełbaski, nawet oznaczone jako roślinne… walce, a może rulony, przestały być postrzegane po prostu jako… roślinne kiełbaski. Przewagą producentów roślinnych jest też elastyczność i umiejętność dotarcia z komunikatem do konsumenta (zwłaszcza młodego), przewiduję więc, że firmy znajdą szereg kreatywnych sposobów na mądre obejście zakazu. Podobnego nastawienia można spodziewać się po polskich firmach – zapytaliśmy rodzimych producentów roślinnych alternatyw mięsa, jakie byłoby ich nastawienie do takiego zakazu, gdyby został wprowadzony w Polsce. Co-founder marki Bezmięsny, Rafał Czech, wskazuje, że używanie znanych konsumentom nazw do opisu produktów pozwala im oswoić się z nowościami. Dodaje jednak: taka zmiana legislacyjna w naszym kraju może być zarówno driverem roślinnej rewolucji i w rezultacie przysporzyć jej rozgłos, jak i na dłuższą metę utrudnić wprowadzanie nowych roślinnych produktów na półkę. Zdecydowanie prościej jest przekonać konsumenta do zakupu „roślinnej kiełbaski” niż do „roślinnego walca z przyprawami”. Wiemy jednak, że w naszej branży nikomu kreatywności nie brakuje i jestem przekonany, że niezależnie od tego, czy takie zmiany wejdą w życie w naszym kraju, czy nie, to przyszłość i tak będzie roślinna.

O potencjalnym wprowadzaniu konsumentów w błąd wypowiedziała się Katarzyna Gębala, Prezeska Grupy Well Well, w skład której wchodzą marki Polsoja i Well Well. W przypadku obu marek oferowaliśmy i oferujemy produkty będące zamiennikami mięsa, tzw. analogi, przypominające klasyczne produkty mięsne, pozostając oczywiście bezmięsnymi. Przez te wszystkie lata nie słyszeliśmy większych wątpliwości związanych z nazewnictwem. Nie zarzucano nam, że wprowadzamy w błąd.

Gdy czytałem o francuskim zakazie, od razu przez głowę przeszła mi myśl: czy kolejnym krokiem będzie zakaz wykorzystania kształtów i form odnoszących się do mięsnych produktów? Zastanawia mnie także, jak francuskie firmy, które oferują zarówno roślinne jak i tradycyjne produkty pochodzenia zwierzęcego (np. Herta z szerokim roślinnym portfolio), odniosą się do tego zakazu, zwłaszcza że dotychczas w przypadku tych roślinnych z powodzeniem stosowały nazwy odnoszące się do mięsnych protoplastów, niekoniecznie upatrując w tym odebrania tożsamości czy wartości kulturowej kabanosowi, kotletowi czy parówce. Brak takich przedsiębiorstw na rynku może skutkować jeszcze bardziej kuriozalnymi zmianami legislacyjnymi – w Turcji, gdzie rynek alternatyw dla mięsa czy nabiału jest bardziej spolaryzowany, zakazano ostatnio produkcji i sprzedaży roślinnych alternatyw dla sera.

Na koniec warto podkreślić, że tego typu ograniczenia są utrudnieniem dla rozwoju zrównoważonego systemu żywnościowego. Dominika Kowalewska, Kierownik ds. Badań i Rozwoju Produktu w One Day More: Zanieczyszczenie i degradacja środowiska, zmiany klimatyczne to bieżące zagadnienia, w zakresie których oczekuje się od rządzących podejmowania aktywnych działań, zmierzających do ich ograniczenia. Wprowadzenie zakazu stosowania powszechnie znanego nazewnictwa dla roślinnych alternatyw nie jest ich przykładem. Istnieje ryzyko, że zastosowanie innych określeń (jak „krążki” czy „plastry”) przyczyni się do stygmatyzacji kategorii zamienników mięsa i zniechęcenia potencjalnych nowych konsumentów do sięgnięcia po te produkty. One Day More jest jednak dobrej myśli: Odpowiednia komunikacja marketingowa i atrakcyjne nazewnictwo umożliwią pokonanie tej bariery i dalszy, dynamiczny rozwój kategorii alternatyw nie zostanie spowolniony. A Katarzyna Gębala (Polsoja/Well Well) stwierdza: Oczywiście można nazywać te produkty w inny sposób, ale przyzwyczajenie Konsumentek i Konsumentów do nowej terminologii może być czasochłonne i generować wysokie koszty, których szczególnie dziś powinniśmy unikać, stawiając na szeroki i przejrzysty dostęp do produktów dla każdego, kto chciałby urozmaicić swoją dietę o produkty roślinne.

Źródła: Vegconomist | Auchan.fr | Haberler

Maciej Otrębski
Jem pizzę, piję kombuchę, lubię kiedy słowa brzmią dobrze, a innowacyjne idee stają się rzeczywistością. W Roślinniejemy zajmuje się współpracą z partnerami biznesowymi. Odpowiadam też za konferencję Plant-Powered Perspectives. Wcześniej byłem zaangażowany w tworzenie Eataway, największej platformy meal-sharingowej w centralnej części Europy, organizuję także wydarzenia w ramach TEDxKraków. Porozmawiajmy!